Lizbona - Sagres - Portimao
W sobotni poranek 8mego listopada wypłynęliśmy z Lizbony na silniku w asyście żeglarzy z Clube Naval de Lizboa. Plan zakładał żeglugę z dala od lądu, patrząc na batymetrie po głębokiej wodzie tak, aby nie spotkac Orek, kosztem nadłożenia drogi. Po dotarciu rzeką Tag na otwarty ocean, początkowo nie było wiatru, więc tłukliśmy się na fali, na szczęście wiatr przyszedł po godzinie i zaczęła się żeglarska przygoda na oceanie. Wiatr baksztagowy ok 10 knotów czyli 3 w skali Beaforta, wymarzone warunki pogodowe, Ancymon płynął w asyście Nuts i Pixela przez cały dzień serfując po 2-3m falach, pod wieczór pojawiły się delfiny urozmaicając nasze doborowe towarzystwo. W nocy zaczęliśmy się rozjeżdzac i widzieliśmy tylko swoje światła nawigacyjne, a noc była spokojna, łysy pan księżyc oświetlał drogę, ruch statków spory, ale na szczęście nas widzieli, można było ucinac sobie dłuższe drzemki. Gdy się rozwidniało straciłem z oczu chłopaków. pierwsze 100 mil zajęły mi 24h byłem zadowolony, pozostało jeszcze ponad 30mil, a wiatr siadał, poszedł w ruch genaker, ale zbyt długo na nim nie płynąłem bo do zmiany kursu na przylądek Sagres, przed przylądkiem powiał mocniejszy wiatr i bardzo dobrze, bo podszedłem za blisko dostając w nagrodę krzyżującą spiętrzającą się falę na szelfie i odbijającą się od lądu, taki mały kociołek rzucający jachtem na wzystkie strony. Po tym kartoflisku wpłynąłem na spokojne płaskie wody żeglując z prędkością 3 węzłów, słońce zachodziło dośc szybko i dopadły mnie ciemności przed wejściem do Sagres. Po namerzeniu wejścia czyli migającego czerwonego światła zrzuciłem żagle i skierowałem dziób w stronę portu. Po wejściu do Sagres złapałem pierwszą lepszą boję i zacząłem klarowac jacht czekając na Nuts, który był około godziny za mną. Odcinek Lizbona - Sagres uznany za zakończony w Niedzielę 9tego listopada godzina 18:15 po 37h i przepynięciu ponad 140 mil. Ian wpłynął do portu bez pardonu odrazu kierując się na pomost z którego można było zejśc na ląd i ja poszedłem jego śladem. W międzyczasie musieliśmy się przestawic na inny pomost przy którym mogliśmy stac tylko do rana. Po 21:00 odezwał się Pixel zmagał się z brakiem wiatru, więc scholowałem go do portu coby nie tłukł się sam po nocy. Sagres typowy rybacki port, jachty raczej nie mają czego tu szukac, brak miejsc do cumowania, brak toalety o prysznicu nie wspominając, także jedyna opcja na stanie to kotwicowisko, a że musieliśmy rano opóścic keję, do tego zapowiadający się za dwa dni silny niekorzystny wiatr, a co za tym idzie i fala, postanowiliśmy udac się do Portimao, gdzie zwodowali swoje setki pozostali uczestnicy SpA, 25 mil od Sagres.
10/11/2025 Etap Sagres - Portimao objawił się kompletnym brakiem wiatru o żegludze można było tylko pomarzyc, więc skorzystaliśmy z silników holując sie wzajemnie przez 7 godzin, w międzyczasie dostaliśmy informację od setkowiczów gdzie mamy się udac i ze wszystko jest zorganizowane na nasze przypłynięcie. Zostaliśmy odebrani ciepło z uśmiechem na twarzy i pomocną dłonią, tak to mozna wpływac, wszystkie formalności poszły błyskawicznie i oto stoimy w Portimao przeczekując sztormową pogodę
























Komentarze
Prześlij komentarz